16.09.2014 :: 20:04
16 wrzesień. Czas leci. A rany się goją. Jednak bardzo powoli. Ciągle o Nim myślę. Czy nie mógł się zmienić dla mnie. Kochałam go i kocham dalej na to wychodzi. I co z tego? Nic. Wiem, że nic dobrego by z tego nie było. Szkoda życia.. Ale nie potrafię się z tym do końca pogodzić Dlaczego ? Cały czas coś mi w głowie kołacze.. Nie umiem po prostu zapomnieć! Na początku wydawało mi się, że potrafię. Gdy zostałam sama w najgorszym momencie nie wiedziałam co mam robić. Czy dalej żyć, czy rzucić się z mostu!!!? Wstyd się przyznać do tego, że nie chciałam żyć. Ale jak nie widzę sensu to po co ? Najbardziej nie chciałam żeby moja rodzina cierpiała. To mnie powstrzymywało. I Dominika, moja chrześniaczka. A reszta to tam chuj ! Pewnie po miesiącu albo i wcześniej zapomnieli by o mnie. Życie toczyło by się dalej. Świat nie kończy się na kogoś śmierci. Co ja gadam w ogóle? Teraz jestem w martwym punkcie swojego życia. Znowu... Chodzę do pracy. Śpię. Jem. Czasem gdzieś wyjdę. Takie moje egzystowanie.