16 wrzesień.
Czas leci.
A rany się goją.
Jednak bardzo powoli.
Ciągle o Nim myślę.
Czy nie mógł się zmienić dla mnie.
Kochałam go i kocham dalej na to wychodzi.
I co z tego?
Nic.
Wiem, że nic dobrego by z tego nie było.
Szkoda życia..
Ale nie potrafię się z tym do końca pogodzić
Dlaczego ?
Cały czas coś mi w głowie kołacze..
Nie umiem po prostu zapomnieć!
Na początku wydawało mi się, że potrafię.
Gdy zostałam sama w najgorszym momencie nie wiedziałam co mam robić.
Czy dalej żyć, czy rzucić się z mostu!!!?
Wstyd się przyznać do tego, że nie chciałam żyć.
Ale jak nie widzę sensu to po co ?
Najbardziej nie chciałam żeby moja rodzina cierpiała.
To mnie powstrzymywało.
I Dominika, moja chrześniaczka.
A reszta to tam chuj !
Pewnie po miesiącu albo i wcześniej zapomnieli by o mnie.
Życie toczyło by się dalej.
Świat nie kończy się na kogoś śmierci.
Co ja gadam w ogóle?
Teraz jestem w martwym punkcie swojego życia.
Znowu...
Chodzę do pracy.
Śpię. Jem. Czasem gdzieś wyjdę.
Takie moje egzystowanie.
|